Stolica Kultury bez cenzury - relacja Agnieszki Oszust

W roku 2016 Wrocław nosi tytuł europejskiej stolicy kultury. To nie tylko przywilej organizowania wielu imprez, to też czas gdy zderzają się różne wizje polityki kulturalnej i podejścia do dziedzictwa. W jakim stopniu dzieje się to we Wrocławiu? O tym dyskutowali uczestnicy panelu „Europejska Stolica Kultury 2016: Co wiemy o polityce kulturalnej kraju sąsiada?” podczas Dni Mediów w Lipsku.

Wrocław wywalczył tytuł ESK pokonując dziesięć polskich miast. Wśród nich były m.in. Gdańsk, Katowice, Lublin i Szczecin. – Co więc sprawiło, że to właśnie miasto nad Odrą zdobyło ten tytuł? – dopytywał moderator, Bernd Schekauski. Harald Roth, Dyrektor Niemieckiego Forum Kultury Europy Środkowej i Wschodniej , nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią: - Od dziesięciolecia  badamy miasta, które stały się Stolicami Kultury w Europie Wschodniej. Wrocław wyróżnia się na tym tle. Poprzednie miasta postrzegały siebie jako centrum wydarzeń, a innych jako prowincję. Tylko stolica Dolnego Śląska otworzyła się na innych. Rozpoznała swoją szansę i ją wykorzystała – podkreślił Roth.

Wypowiedź uzupełniła Katarzyna Młyńczak-Sachs. Specjalistka ds. relacji międzynarodowych w ESK podkreśliła, że przygotowania do objęcia tytułu trwały ponad osiem lat. Strategia miasta od początku była przemyślana: - Nie chcieliśmy oplakatować całej Europy, wywiesić banery zapraszające do nas. Za to silnie postawiliśmy na media. Cały czas zapraszamy dziennikarzy z różnych krajów, by przyjeżdżali na wrocławskie wydarzenia.

Ta strategia się sprawdza. W pierwszym kwartale działalności ESK w mediach pojawiło się ponad 7,5 tysiąca publikacji, z czego blisko trzy tysiące to doniesienia o Wrocławiu zza granicy. Co ważne, i co podkreśliła Młyńczak-Sachs, jedna trzecia z nich to doniesienia w Internecie – reszta to prasa, radio i telewizja.

Pojawiły się też głosy z widowni. Uczestnicy chcieli wiedzieć, czy duże, kosztowne projekty nie spotykają się z krytyką mieszkańców? Prowadzący podał przykład Narodowego Forum Muzyki, czyli nowego budynku Filharmonii Wrocławskiej. Budowa pochłonęła ponad 460 milionów złotych. – Te pieniądze można było wykorzystać na kilkuletnie finansowanie niszowych teatrów – drążył temat prowadzący. Młyńczak-Sachs podkreśliła, że realizacja wielu, nawet tak bardzo kosztownych projektów, w przypadku Wrocławia zwraca się: - Głośna dyskusja wokół Forum Muzyki ostatnio przycichła. Budynek spełnia swoją rolę. Sale są wypełnione, a program koncentruje się nie tylko na muzyce klasycznej. Odbywają się tam koncerty muzyki alternatywnej, jazzowej i przedstawienia edukacyjne dla najmłodszych z biletami po trzy euro. A kultura OFF-owa we Wrocławiu też ma swoje miejsce – mówiła Młyńczak-Sachs.

Druga część debaty skupiła się na polityce kulturalnej państwa i jej wpływie na ESK. Prowadzący zapytał, jak interpretować słowa ministra kultury Piotra Glińskiego. Ten w wywiadzie dla niemieckiej gazety przyznał, że nie ma powodu dla którego grupy przyczyniające się do upadku polskich tradycji, miałyby być faworyzowane przy podziale pieniędzy na kulturę: - Czy w głowach wielu twórców nie zapala się czerwona lampka? Nie boją się, że na pewne działania artystycznie nie dostaną dofinansowania?  - dopytywał prowadzący. Odpowiedzi udzieliła Katarzyna Wielga-Skolimowska. Dyrektor Instytutu Polskiego w Berlinie podkreśliła, że wypowiedzi ministra kultury nie zawsze są decydujące. – W naszym kraju kultura finansowana jest pluralistycznie. Duży wkład dają przede wszystkim miasta. Tym samym Wielga-Skolimowska podkreśliła, że twórcy nie muszą bać się cenzury.

Potwierdził to Harald Roth. Zapytany przez moderatora o naciski wywierane przez rząd na Forum Kultury przyznał: – Realizujemy wiele projektów, w tym z uczniami polskimi i niemieckimi na temat wypędzeń. I nie było przy tym problemów. Zobaczymy jak będzie w przyszłości.

- To dlaczego kultura narodowa jest tak silnie propagowana? – dopytywał moderator.

Wielga-Skolimowska zauważyła: - Nie mieliśmy czasu, tak jak zachodnie kraje, by po wojnie uporządkować swoją tożsamość, ustalić miejsce w Europie. Przez 25 lat wolności wiele się wydarzyło, na przykład weszliśmy do Unii Europejskiej. Być może dlatego dyskusja o podstawowych wartościach wybucha teraz ze zdwojoną siłą. Warto jednak przygotować się do rozmowy, a nie toczyć wojnę – zakończyła Wielga-Skolimowska.