Im bliżej, tym dalej - relacja Agnieszki Oszust z debaty „Polska: Czy rozumiemy kraj sąsiada?”

Jesteśmy sąsiadami ponad tysiąc lat, a w polsko-niemieckiej komunikacji cały czas dominują stereotypy. Uwidoczniła to debata „Czy rozumiemy sąsiada” w ramach Dni Mediów w Lipsku.

Już na wstępie Izabela Surynt, profesor z Uniwersytetu Wrocławskiego  udowodniła, że rozmowa między sąsiadami nie jest łatwa, szczególnie w kontekście debaty medialnej w obu krajach. Paneliści skupili się na kontrowersyjnej  reformie polskich mediów publicznych. Ustawa zakłada, że zarząd i radę nadzorczą wskazuje minister skarbu, a nie jak do tej pory rada nadzorcza radia czy telewizji. Znika też kadencyjność poszczególnych członków zarządu. Minister może ich odwołać, w momencie, kiedy – w jego ocenie – nie spełniają swoich zadań. To  przełożyło się na jakość mediów: – Telewizja Polska stała się narzędziem propagandowym rządu – mówił Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej”: – To nie przypadek, że od stycznia oglądalność  „Wiadomości” spadła o 700 tysięcy osób.

Pozytywnego obrazu polskich mediów broniła Anna Ferens, kierownik Redakcji Filmu Dokumentalnego TVP: - Zmiany w publicznej telewizji są i zawsze były, przy każdej wymianie władzy. Czuję, że  reprezentuję opinię swoich rodaków. Jeśli pan Wieliński przyjdzie ze swoim filmem, chętnie go wyemituję – dodała. Wątpił w to Manfret Sapper, redaktor naczelny „Osteuropa”. Zauważył, że to  co teraz dzieje się w Polsce, to odejście od konstytucyjnych zasad na jakich opiera się Unia Europejska. Bo owszem, dziennikarze przy zmianie opcji tracą pracę, ale nie mogą być uzależnieni od polityków.

Podczas dyskusji pojawiło się określenie „mediów narodowych”. Na opinię Ferens, że to kwestia nazewnictwa, zareagowała Izabela Surynt: - Porównywanie mediów publicznych do narodowych jest bardzo niebezpieczne. Zakłada bowiem, że jesteśmy narodem homogenicznym, a nie jesteśmy.

Pluralizm wyciszony

Pluralizacja i obiektywizm mediów – i te kwestie poruszyli paneliści. Wieliński przekonywał, że trudno mówić o nich w kontekście ostatnich informacji podawanych przez media publiczne. Nawiązał tym samym do relacji z marszów Komitetu Obrony Demokracji, ruchu sympatyzującego z opozycją rządu. Informacje o liczbie uczestników były różne, wahały się od 40 do ponad 240 tysięcy.

Cornelius Ochmann, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej podkreślił, że media z reguły nie są pluralistyczne. Jednocześnie uwidocznił inny problem. W Warszawie dyskusja o publicznym radiu i telewizji zaczyna nabierać kształtu wojny polsko-polskiej. Nie rozumiemy się nawzajem i często zbyt surowo oceniamy.  Ale czy to już wojna? Nie, to silnie spolaryzowana dyskusja – oceniła publiczność. Od niej zależy przyszłość polskiej sceny medialnej.

Dyskusja skupiona na kontrowersyjnej ustawie nie dała możliwości zweryfikowania niemieckich mediów. Pojawił się wątek nacjonalistycznej PEGIDY i częściowego uzależnienia mediów państwowych od partii rządzących. Dla dziennikarzy jednak najważniejsza powinna być rzetelność.